Malownicze miasteczka we Włoszech

0
Malownicze miasteczka we Włoszech

Trani to nieduże miasteczko portowe położone kilkadziesiąt kilometrów na południe od półwyspu Gargano. Najsłynniejszym zabytkiem jest katedra świętego Mikołaja. Surowa romańska budowla wzniesiona na samym brzegu morza, z daleka oślepia blaskiem jasnego kamienia.

Patron katedry nie ma nic wspólnego z najsłynniejszym świętym Mikołajem roznoszącym bożonarodzeniowe podarki, którego sanktuarium znajduje się w nieodległym Bari. Święty Mikołaj z Trani to Mikołaj Pielgrzym. San Nicola il Pellegrino. Legenda mówi że przybył do Trani na grzbiecie delfina. Inne źródła głoszą, że urodzony w Grecji Mikołaj, przydreptał do Trani w 1094r. jako dziewiętnastolatek na własnych nogach. Wędrując tak głośno chwalił Pana, że z kilku miast go wygnano, a w Taranto został nawet obity przez biskupa.

Dopiero w Trani poznano się na świętości młodego pielgrzyma i udzielono mu zezwolenia na pobyt w mieście. Niedługi był to pobyt, bo w ciągu kilkunastu dni od przybycia do Trani młodzieniec umarł. Już kilka lat po śmierci został kanonizowany, a mieszkańcy Trani przystąpili do wznoszenia katedry, w której krypcie uroczyście pochowano doczesne szczątki świętego kilkadziesiąt lat później.

Jedenastowieczne Trani było znaczącym portem, konkurującym z nieodległym Bari. Sprowadzenie do Bari w 1087r. wykradzionych z Turcji relikwii świętego Mikołaja Biskupa z Mirry i powstająca tam bazylika, z pewnością mogły przechylić szalę popularności obu miast na korzyść Bari. Mikołaj Pielgrzym trafił do Trani w samą porę, by dać ambitnym mieszkańcom Trani inspirację do budowy własnej, nie mniej okazałej świątyni. To chyba nie pierwszy i na nie jedyny we Włoszech przypadek, gdzie międzymiejska rywalizacja zrodziła kolejne, wspaniałe katedry.

Dla ochrony przed częstymi napaściami, w XIIIw. Wzniesiono zamek Castello Svevo. Normańska bryła zamku widoczna jest w bezpośrednim sąsiedztwie katedry.

Zaplątane w białych uliczkach Trani okazało się bardzo przyjemnym miejscem na przedpołudniowy spacer. W oślepiającym słońcu pławią się ilości zabytków niespodziewane jak na miasteczko, o którym niewiele pisze się w przewodnikach.

Na niewielkim placu kilka minut od katedry znaleźliśmy mały bar. Zacne miejsce na kawę i rogalika. Przećwiczeni w językowych łamańcach, złożyliśmy zamówienie. Na pytanie uzupełniające nie byliśmy jednak przygotowani. Pantomima barmanki, wspierana podpowiedziami bywalców („nutella!”) pozwoliła nam pojąć, że chodzi o wnętrze rogalika. Wzięliśmy zwykłe, nie pakując się w kolejne ćwiczenia lingwistyczne z wyborem nadzienia. Kawa była świetna, ale najfajniejsze było to, że jak zawsze w takich sytuacjach pół kawiarni stawało na głowie by pomóc fajtłapom turystum w skomplikowanej czynności nabycia posiłku. Serdeczni, otwarci mieszkańcy to niewątpliwie kolejny wielki atut Apulii.

Dodaj komentarz